 |
srebrna:
U mnie nielubienie to są w dużej mierze jakieś efekty samoobronne - nie jem rzeczy śmierdzących (99% ryb, wiele serów); gorzkich (mózg raportuje próbę otrucia); o złej strukturze (zepsute albo niejadalne); surowego mięsa; rzeczy śmierdzących ziemią. |
|
2023/09/20 16:40:17 przez www, 1 ♥, 4 ∅
|
^
srebrna: [
^srebrna] Więc odpada mi np. seler korzeniowy, bo wali piwniczką. Mleko kozie zalatuje studnią/piwnicą (ser zjem, mleka nie przełknę). Marynowane grzybki są oślizgłe i w ogóle grzyby są podejrzane. Etc etc. Owoce morza śmierdzą.
2023/09/20 16:42:20
^
clea: [
^srebrna] U mnie dużo mięs odpadało że względu na fakturę, dzięki niebiosom za rodziców, którzy mi cierpliwie wykrawali żyłki, itp. oraz zasadniczo pamiętali własne nielubienia z dzieciństwa i nie zmuszali.
2023/09/20 16:44:36
^
sithian: [
^srebrna] [
^clea] Tak, zła faktura oznacza koniec. Żarcie musi pasować w każdym aspekcie. Za krótko człowiek żyje, żeby męczyć się z czymś, co nie leży. Szczególnie, gdy to nie kwestia przetrwania.
2023/09/20 16:46:21
∅